środa, 1 grudnia 2010

Diabelskie liftowanie


W odpowiedzi na wyzwanie Diabelskiego młyna zrobiłam lifcik świetnej pracy Sankari.
Tu znajdziecie orginał http://diabelskimlyn.blogspot.com/2010/11/9-diabelskie-liftowanie.html.
Wszystko przebiegło w miarę sprawnie. Problem miałam jedynie z tą mnogą ilością kropeczek. Nie miałam takiego cudownego markera (muszę przy najbliżsej okaji kupić). Kropeczki te były robione vikolem nabranym w strzykawkę. Zabawa była niefajna. Raz wychodziły kropeczki, innym razem wielkie kropy.
Z resztą co ja tu będę gadać. Zdjęcia najlepiej pokażą efekty moich zmagań. Chociaż, może i nie do końca, bo robione były przy sztucznym oświetleniu i są tragiczne.




2 komentarze:

  1. Karteczka śliczna, myślę, że ten kto ją dostanie będzie zachwycony :) Ja te kropeczki też swego czasu robiłam klejem z cienką końcówką, z tym że nie nakładałam go bezpośrednio na kartkę, a na jakiś zwykły papierek a potem wykałaczką na kartkę :D Duuuużo pracy i efekt nie jest taki super z tego względu, że po schowaniu karteczki w kopertę te kropki przyklejają się do niej i ciężko ją wyciągnąć, nawet jak kropeczki są wyschnięte, to i tak są klejące więc ogólnie mało polecam ten sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekne kolory, takie energetyczne. Swietnie poradzilas sobie z tym wyzwaniem.

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię serdecznie. Dziękuję za Twój komentarz i za czas jaki poświęciłeś dla mojej twórczości.